Polskie ograniczenia sprzedaży premiowej a orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE

Zasada pełnej harmonizacji, wynikająca z dyrektywy 2005/29/WE o nieuczciwych praktykach handlowych nie wiedzieć czemu sprawia trudności naszemu ustawodawcy. Dotyczy to również nadal obowiązujących w polskim prawie ograniczeń dotyczących wartości premii przyznawanych w ramach sprzedaży premiowej.

Warto przypomnieć, że zasada ta oznacza, iż poza kilkoma wyjątkami  nie są dopuszczalne odstępstw od poziomu ochrony przyznanego w dyrektywie ani w dół, ani w górę.  Innymi słowy nie możemy chronić konsumenta ani mniej, ani bardziej, niż wynika to z dyrektywy. Zasada ta znajduje zastosowanie również do tzw. reklamy wartościowej, czyli – mówiąc bardziej zrozumiale – różnych form premiowania sprzedaży.

Krajowe ograniczenia promocji a dyrektywa 2005/29/WE

Potwierdzeniem tej oceny może być rosnąca liczba orzeczeń TS UE, w których rozprawia się on z krajowymi, często mającymi długą tradycję, ograniczeniami działalności promocyjnej. Przykładowo w wydanym w 2009 r. wyroku w sprawie VTB-VAB NV przeciwko Total Belgium NV (C-261/07) i Galatea BVBA przeciwko Sanoma Magazines Belgium NV (C-299/07) przedmiotem oceny były belgijskie przepisy zakazujące sprzedaży wiązanej. Przepis pochodzącej z 1991 ustawy r. o praktykach handlowych oraz informowaniu i ochronie konsumentów był sformułowany następująco:

Sprzedaż wiązana w rozumieniu niniejszego artykułu występuje wtedy, gdy odpłatne lub nieodpłatne nabycie towarów, usług, innego rodzaju korzyści lub kuponów uprawniających do ich nabycia jest związane z nabyciem innych, nawet takich samych towarów lub usług. Z wyjątkiem odstępstw przewidzianych poniżej sprzedawcy nie mogą oferować konsumentom sprzedaży wiązanej. Także oferta wiązana skierowana do konsumenta jest zakazana, jeżeli pochodzi od większej liczby sprzedawców działających we wspólnym zamiarze”

Od przepisu tego przewidziano kilka wyjątków, m. in. dopuszczających w pewnych przypadkach premiowanie towarami jednorodzajowymi o określonej wartości.

Z kolei w wydanym w 2010 r. wyroku w sprawie Mediaprint Zeitungs- und Zeitschriftenverlag GmbH & Co. KG przeciwko „Österreich”-Zeitungsverlag GmbH (C‑540/08) ocenie poddane zostały mające długą tradycję austriackie ograniczenia premiowania sprzedaży, zawarte w § 9a ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (Bundesgesetz gegen den unlauteren Wettbewerb) z 1984 r. Zakazywały one przyznawania konsumentom nieodpłatnych premii za nabycie towaru lub skorzystanie z usługi, chyba że dotyczyło to próbek towarów, premii o niewielkiej wartości, dodatkowej ilości danego towaru i podobnych wyłączeń.

W obu przypadkach TS UE stwierdził, że regulacje krajowe są niezgodne z zasadą pełnej harmonizacji. W drugim orzeczeniu – o czym warto pamiętać – Trybunał podkreślił, że oceny w tym zakresie nie zmienia nawet cel regulacji wykraczający poza ochronę praw konsumentów (np. ochrona pluralizmu mediów).

Jak to się ma do polskiego prawa?

Zarówno przepis belgijski, jak i austriacki są bardzo zbliżone do art. 17a polskiej ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, wprowadzonego nowelizacją z 5.7.2002 r. w ramach dawno już zapomnianego programu rządowego „przedsiębiorczość, rozwój, praca”. Genezy tego przepisu można upatrywać w ocenach wyrażanych w literaturze prawniczej z lat 1990-tych. Wielu autorów wyrażało wówczas pogląd, że jeżeli świadczenie bezpłatne (czyli premia dodawana do tego, co kupujemy)  będzie miało nieproporcjonalnie wysoką wartość w stosunku do ceny kupowanego towaru lub usługi, istnieje prawdopodobieństwo, że konsument skorzysta z oferty wyłącznie w celu otrzymania upominku.  Innymi słowy – jeżeli dodamy różowego misia do kompletnie nieatrakcyjnego i drogiego produktu, to ludzie to kupią, bo zapatrzą się w misia. Można zapytać – w ślad za Trybunałem Sprawiedliwości UE – co w tym złego? Odpowiedź jest naprawdę trudna, zwłaszcza jeżeli uwzględnić, że dyrektywami ochrony konsumenta w UE powinniśmy wszelkich ocen dokonywać z punktu widzenia tzw. konsumenta świadomego, rozumiejącego co się do niego mówi i umiejącego korzystać z informacji.

Rząd premiera Millera był jednak innego zdania. W wyniku nowelizacji zakazano sprzedaży konsumentom towarów lub usług połączonej z „przyznaniem wszystkim albo niektórym nabywcom towarów lub usług nieodpłatnej premii, w postaci towarów lub usług odmiennych od stanowiących przedmiot sprzedaży”. Zezwolono jedynie na przyznawanie premii o niewielkiej wartości, próbek towarów, wygranych w loteriach lub konkursach, oraz takich które nie są „odmienne od przedmiotu sprzedaży”.

Czy jest się czego obawiać?

Przepis ten – jak rzadko kiedy – nie zmienił absolutnie nic. Wynikało to przede wszystkim z tego, że ustawodawca posłużył się szeregiem niedookreślonych pojęć, mnożąc przesłanki tego czynu nieuczciwej kokurencji. Nie wiadomo co jest, a co nie jest zakazaną premią „odmienną od przedmiotu sprzedaży”, a więc czy np. ładowarka samochodowa dodawana do laptopa jest już taką premią, bo stanowi inny rodzajowo towar, czy też może nie, bo zwiększa użyteczność produktu podstawowego. Wątpliwości można mnożyć. Np. jak najbardziej słuszne będzie pytanie, co to są premie o „niewielkiej wartości”. Czy wartość tę należy oceniać obiektywnie (tj. można dodawać tylko gadżety o wartości kilku zł), czy relatywnie do wartości towarów uprawniających do uzyskania premii? Wątpliwości te sprawiły, że nawet UOKiK w oficjalnym stanowisku wskazywał na niezrozumiałość przepisów (zob. Dz.Urz.UOKiK.2003.1.240).

Wszystkie te czynniki sprawiły, że  w praktyce nie odnotowano przypadków zastosowania art. 17a u.z.n.k.  Przepis ten powinien być już więc dawno uchylony, bo niepotrzebnie zwiększa stan niepewności prawnej. Praktyczny wniosek jest też taki, że ograniczeń wynikających z tej regulacji raczej nie warto uwzględniać przy planowaniu akcji promocyjnej. W świetle orzecznictwa TS UE jej utrzymanie jest bardzo mało prawdopodobne.