ACTA: Ale o Co Ta Awantura?

Dawno nie było takiego szumu medialnego, jak w przypadku ACTA. Jest w nim szczypta racji i dużo histerii. Oczywiście to zamieszanie powinno cieszyć. Dlaczego? Bo regulacje w zakresie własności intelektualnej wpływają na to jak żyjemy, jak się komunikujemy, jakie są koszty edukacji. Natomiast do niedawna nie budziły jakiegokolwiek zainteresowania społecznego, w związku z tym były przyjmowane w kształcie dalekim od równowagi interesów twórców, użytkowników (wydawców, nadawców etc.) i odbiorców.

Czytając wezwania do protestów, można przypuszczać, że – odwołując się do „klasyka” internetowych memów – zaraz nie będzie niczego, ani Internetu, ani leków generycznych, ani wolności słowa. Rzeczywistość jest bardziej złożona i warto poświęcić ACTA kilka słów komentarza.

Czym jest ACTA?

To akronim oznaczający Anti-Counterfeiting Trade Agreement, czyli porozumienie w sprawie zwalczania obrotu towarami podrabianymi. Jest to wielostronne porozumienie międzynarodowe odnoszące się do środków ochrony praw własności intelektualnej objętych zakresem porozumienia TRIPS, czyli praw autorskich i pokrewnych, znaków towarowych, oznaczeń geograficznych, wzorów przemysłowych, patentów, topografii układów scalonych oraz tajemnicy przedsiębiorstwa. Znaczenie ACTA wynika w pierwszym rzędzie z faktu, że ma to być pierwsze porozumienie międzynarodowe z zakresu własności intelektualnej regulujące tak obszernie kwestie egzekwowania praw własności intelektualnej. Innymi słowy –  ACTA ma zapewnić międzynarodowy standard nie w zakresie tego, co komu przysługuje, a tego, jak może to coś egzekwować. 

Co zmienia ACTA?

Tu odpowiedź jest znacznie trudniejsza i wymaga szczegółowej analizy porozumienia, przekraczających ramy tego komentarza. Warto jednak zaznaczyć, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. ACTA w wielu szczegółach bazuje na pewnych rozwiązaniach prawa wspólnotowego – przede wszystkim dyrektywie 2004/48/WE w sprawie egzekwowania praw własności intelektualnej, rozporządzeniach wspólnoty regulujących postępowania celne oraz dyrektywie 2001/29/WE w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym. Przynajmniej więc w pewnych granicach ACTA „umiędzynarodowia” wspólnotowe regulacje odnoszące się do własności intelektualnej. Czyli –  na pierwszy rzut oka z naszego punktu widzenia nie zmienia nic lub zmienia niewiele, natomiast oznacza przede wszystkim konieczność podniesienia poziomu ochrony dla państw zapewniających słabszą ochronę własności intelektualnej niż UE. 

Najlepszym przykładem są regulacje odnoszące się do dochodzenia praw w postępowaniu cywilnym (art. 7–12 ACTA), które niemal 1 do 1 przenoszą rozwiązania zawarte w dyrektywie 2004/48/WE, z pewnym nadmiarem zresztą zaimplementowanej do polskiego prawa w 2007 r., co dotyczy to również roszczeń informacyjnych przysługujących podmiotowi uprawnionemu, a uregulowanych w art. 11. Podobnie przedstawia się kwestia ochrony technicznych zabezpieczeń i informacji o prawach, uregulowanych w art. 27 ust. 5 do 8 porozumienia, które z kolei odpowiadają regulacjom dyrektywy 2001/29/WE o prawie autorskim w społeczeństwie informacyjnym.

Ponadto ACTA nie uniemożliwia stosowania ograniczeń odpowiedzialności dla dostawców usług internetowych (dla prostego przesyłu, cachingu i hostingu), wynikających z art. 12 do 14 dyrektywy 2000/31/WE o handlu elektronicznym, implementowanych do naszego prawa w postaci ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, szczególnie jeżeli uwzględnić aktualne tendencje w ich interpretacji, wynikające m. in. z wyroków Trybunału Sprawiedliwości w sprawach C‑324/09 (L’Oreal) i połączonych sprawach od C-236/08 do C-238/08 (Google). Między bajki można więc włożyć stwierdzenia, że oto dostawcy usług internetowych będą ponosić odpowiedzialność za działania użytkowników. Podobnie słabo zrozumiałe są stwierdzenia, jakoby ACTA oznaczała zakaz wytwarzania leków generycznych.

Co jest nie tak z ACTA?

Czy więc wszystko jest w porządku? Niestety nie do końca. Stwierdzenie, że  ACTA niczego nie zmienia jest po prostu nieprawdziwe, a wątpliwości związane z tym porozumieniem są różnego kalibru i dotyczą nie tylko jego treści, ale też sposobu procedowania. Każdy wskaże tu swoją ulubioną listę zarzutów. W mojej ocenie wątpliwości budzą:

  1. Rozbudowane  sankcje karne w zakresie znaków towarowych i prawa autorskiego.  Pomysł harmonizacji sankcji karnych za naruszenie praw własności intelektualnej pojawił się swego czasu w ramach UE, został jednak zarzucony ze względu na stwierdzony brak kompetencji Wspólnoty w tym zakresie i brak poparcia ze strony państw członkowskich. Wszystkich zainteresowanych odsyłam do publikacji odnoszących się do projektu dyrektywy IPRED 2 (nieco szczegółów na ten temat dostępnych jest pod tym adresem). ACTA wprowadza rozwiązania, których nie udało się przeforsować na forum UE. Czy owe środki karne to dla nas rewolucja? I tak i nie. W zakresie prawa autorskiego sama regulacja ACTA raczej nie stanowi wielkiej nowości z polskiego punktu widzenia – polskie prawo autorskie miało zawsze ostry przechył w stronę ochrony karnoprawnej. Natomiast ACTA rzeczywiście podbija wymogi co do karnoprawnej ochrony znaków towarowych zarówno co do czynów, które powinny być objęte sankcją karną, jak i trybu ścigania.
  2. Bardzo dużo  niejasnych i niedookreślonych zwrotów.  Porównanie ACTA z istniejącymi porozumieniami międzynarodowymi z zakresu własności intelektualnej (TRIPS, WCT, konwencje paryska czy berneńska) wypada zdecydowanie na niekorzyść ACTA. W efekcie nie wiadomo, w jakim kierunku rozwijać się będzie jego interpretacja. Mętny język może zarówno spowodować praktyczną niestosowalność zawartych w nim postanowień, jak i sprzyjać ich rozszerzającej wykładni.
  3.  Niedemokratyczny tryb procedowania.  Niestety trudno nie zgodzić się z wysuwanymi w tym zakresie zarzutami. Negocjowanie porozumienia w tajemnicy poza organizacjami takimi jak WTO czy WIPO prawdopodobnie rzeczywiście miał na celu uniknięcie blokowania procesu negocjacyjnego przez państwa rozwijające się, nie zainteresowane – ze zrozumiałych względów – podnoszeniem poziomu ochrony własności intelektualnej. Problem ten dał o sobie znać już w latach 1980-tych w ramach WIPO i był jedną z głównych przyczyn objęcia ochrony własności intelektualnej do porozumienia ustanawiającego WTO.
  4. Kilka postanowień, które choć fakultatywne,  mogą stanowić zagrożenie w przyszłości,  choćby ze względu na sugestię dla ustawodawcy krajowego dla rozwijania legislacji w tym kierunku, np. pod presją sprawnych lobbingowo organizacji, do jakich należą organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i prawami pokrewnymi. Chyba najbardziej dobitnym przykładem jest art. 27 ust. 4 ACTA, dotyczący możliwości przyznania przez Stronę właściwym organom prawo do wydania dostawcy usług internetowych nakazu niezwłocznego ujawnienia posiadaczowi praw informacji wystarczających do zidentyfikowania abonenta, którego konto zostało użyte do domniemanego naruszenia.